piątek, 4 sierpnia 2023

Kiedy praca nie idzie, ale kawę to i owszem...

...a ja tak tylko sięgnęłam sobie po nią na półkę i... wsiąkłam. A praca czeka...



Ta książka przedstawia się sama - "Harry Potter i kamień filozoficzny" autorstwa Joanne K. Rowling w przekładzie Andrzeja Polkowskiego to pierwszy tom serii, bez której chyba nie byłoby mojej miłości do czytania. Pierwsze 4 tomy Pottera dostałam już ładne 20 lat temu i dalej goszczą na mojej półce (choć jak było już widać powoli noszę się z zamiarem wymiany na wydania nowsze). Niemniej już daaaawno nie sięgałam po nie na dłużej niż tylko głaskanie okładki. Nawał pracy to straszna sprawa swoją drogą, bo wtedy nagle, nawet się człowiek nie zorientuje, jak bezwiednie wyciąga na pozór zapomnianą, porzuconą, a jakże wspaniałą książkę i od gładzenia grzbietu przechodzi do kartkowania, delektowania się zapachem leciwego już papieru, wspomina jak to było cudownie, kiedy ostatni raz trzymał ją w dłoniach, kartka po kartce, strona po stronie zanurzał się w niezwykły świat marzeń, niemal sam eksplorował tajemniczy świat magii... i już ma przeczytany rozdział, trzy, pół książki...


Ale w sumie... czego tu żałować? 

środa, 2 sierpnia 2023

Zakupy...

Niekoniecznie recenzyjnie tym razem. Jak każda kobieta ulegam pokusom zakupowym. Tym książkowym to już zupełnie nie potrafię się oprzeć... A ponieważ stwierdziłam, że dawno w sumie nic nie kupiłam... Zresztą widać na poniższym zdjęciu:


Po pierwsze - to nie tak, że nie mam już moich strych, wytartych i zaczytanych "harypoterów". Po prostu liczę, że w końcu dorobię się kompletu ładnych wydań w twardej oprawie całego HP. Na ten moment poza "Czarą" mam jeszcze śliczny "Kamień filozoficzny".

Po drugie - lubię Strike, więc zamierzam sobie wreszcie sprawić i tę serię, ale powoli... mam czaaaas, a akurat tego znalazłam okazyjnie...

Po trzecie - z mojego sentymentu do "Pana Samochodzika", widząc takie piękne okładki to ciężko oprzeć się pokusie, żeby nie wejść w posiadanie kolejnych staroci zapakowanych w ładne papierki... A te dwa zabytki ze zdjęcia to już razem 4 (doliczając "Wyspę złoczyńców" i "Templariuszy")!

No i po czwarte - czuję po kościach, że do "Ojca chrzestnego" jeszcze wrócę i dobrze czytało mi się Mario Puzo, także... no wszystko jasne przecież. I też już łącznie mam 3 tomy.

No dobrze, ale żeby nie było, to wszytko z jednej zaledwie paczuszki, a miesiąc dopiero się zaczął. I jak tak dalej pójdzie to strach będzie patrzeć na konto, bo dziś znów znalazłam "perełki", a wszystko przez Wiecherta! Znaczy męża wina, bo zażyczył sobie nowe wydanie "Dzieci Jerominów" Wiecherta. I w zasadzie nie dziwię mu się, bo mi taka wielka księga wydana przez "Retmana" też się podoba.



To wydanie zawiera oba tomy powieści tłumaczone tak jak poprzednio przez Tadeusza Ostojskiego (tom 1) i Jerzego Ptaszyńskiego (tom 2). Czytałam ją lata temu, warto byłoby odświeżyć sobie mazurskie klimaty, których nigdy za wiele... Tylna strona okładki zawiera słowo od wydawcy:


I w zasadzie nie byłoby przecież żadnej tragedii, gdybym po prostu wzięła "Jerominów" i wyszła z ksiegarni. O, żeby to było takie proste! Nie, nie ma możliwości wyjścia z tego rogu obfitości, kiedy słyszy się wołanie wydanych w pięknych, kolorowych, pozłacanych okładkach, pachnących nowością i pełnych niesamowitych treści skarbów: "Aaaaaale jak toooo? Nieeee kupisz mnieeeee?!" Także tyle w kwestii oporu. Na hasło "to może znajdź mi znów coś fajnego, ostatnie było spoko" A. podsunęła mi takie cudeńka, jak na fociszu (była też trzecia, i czwarta, i chyba jeszcze jedna - aaaale może jednak by tak nie przeginać, bo mnie jednak ktoś eksmituje...):


Zatem pozostaję w tematyce śródziemnomorskiej, otoczona mitami, bóstwami, miłością... - ale przede wszystkim jakie ja mam piękne dwie nowe książki! 

*****

Tak dla kontrastu - skończyłam też ledwo co ostatni tom z serii "Sherlocka Holmesa" (warto by jakieś przemyślenia dać...) i zaczęłam kolejnego Mroza ("Iluzjonista"), za którego polecenie dziękuję Zuzi ♥.