wtorek, 10 maja 2022

Cywilizacja przyszłości? "Nowy wspaniały świat" Aldousa Huxleya

Studia poszerzają horyzonty... ale często też po prostu dostarczają lektur do czytania. Tak też było z tą pozycją, na którą zdecydowałam się dopiero po nawiązaniu do niej na jednym z wykładów, a ponieważ wzbudziła we mnie jednocześnie chęć posiadania własnego egzemplarza - otóż i ona. Przeczytana i przemyślana.




Przekład tej antyutopii zawdzięczamy Bogdanowi Baranowi. Zdawać by się mogło, że perfekcyjnie zorganizowany świat ze szczęśliwym społeczeństwem jest obrazem idealnym. W swojej wizji przyszłości Huxley wdraża nas od samego początku w szczegóły tworzenia społeczności XXVI wieku, czy też VI wieku nowej "ery Forda", gdzie jednostki powstające w wyniku sztucznego zapłodnienia są odpowiednio uwarunkowywane od narodzin, zarówno pod względem psychologicznym, jak i biologicznym, by zajmować odpowiednie miejsce w hierarchii owej potężnej społecznej machinerii. 

"Wspólność, Identyczność, Stabilność" to hasła stanowiące filar owego nowego, klonowanego wedle potrzeby społeczeństwa, czczącego "pana naszego Forda", w którym "każdy jest dla każdego" a wszelkie przejawy samodzielności jednostki szkodzą całemu ciału społecznemu, gdzie na wszelki smutek "gram o właściwej porze najlepiej dopomoże" i narkotyk soma to wręcz norma oraz gdzie wyższe uczucia zastępuje naturalny popęd zaspokajany zbliżeniami z nieograniczoną liczbą partnerów. W takiej społeczności nie istnieje indywidualizm, spędzanie czasu z samym sobą traktowane jest jako dziwactwo zasługujące na potępienie, monogamia to relikt przeszłych pokoleń, które zasługują jedynie na zamknięcie w rezerwacie - uwarunkowanie i znajomość swojej roli w społeczeństwie, oto gwarancja stabilności! Rodzenie i wychowywanie dzieci? Cóż za niedorzeczność!

Na Netflixie można już nawet obejrzeć kilkuodcinkowy serial w oparciu o pomysł Huxleya. Tak przynajmniej jestem w stanie to przedstawić, bo adaptacją absolutnie to nie jest. Mimo jakże "czasowej" tematyki i nieodłącznych scen erotycznych fabularnie serial w sporej mierze nijak ma się do powieści. Z jednej strony można zarzucić przekombinowanie, zastosowanie technologii, o których sam  Huxley nie pomyślał, z drugiej jednak, biorąc pod uwagę postęp technologiczny wprowadzenie "podłączenia do sieci" każdego obywatela było dość zrozumiałym posunięciem ze strony scenarzysty/scenarzystów. Co do postaci - wyjątkowe pomieszanie z poplątaniem - pomijając fakt zmiany płci jednej z raczej ważnych postaci, pod względem zarówno charakterów jak i wyglądu w serialu różnią się one od pierwowzorów czasem znaczącymi szczegółami, ale widocznie takie "uwarunkowania" postaci leżały komuś bardziej. Nie podobało mi się natomiast przedstawienie "rezerwatu" w serialu, co z powieścią wspólną miało chyba jedynie nazwę i bohaterów, których dzięki temu poznaliśmy. Zupełnie niepotrzebne moim zdaniem akty przemocy.

Obecnie mam wrażenie, że seriale/filmy kręcone na podstawie powieści wypadają słabo. W tym wypadku czułam się momentami zażenowana, także serialu nie polecam. Ale lekturę oczywiście jak najbardziej tak!

wtorek, 3 maja 2022

Obyś cudze dzieci... - "W górę schodami w dół" Bel Kaufman jako klasyk realiów szkolnych

Ta pozycja również została mi gorąco polecona, aczkolwiek wyjątkowo nie należy do mojego zbioru. Związana bezpośrednio z moim życiem zawodowym i ... jakże aktualna mimo upływu sporej ilości czasu od jej wydania! Prezentuję "W górę schodami w dół" autorstwa Bel Kaufman, nauczycielki i publicystki, a przekład zawdzięczamy Natalii Wiśniewskiej. Tu przy okazji nawiążę do różnicy czasowej w wydaniu angielskim i polskim. Oryginał wydano w 1964 r. i czekać na polskie tłumaczenie musieliśmy aż do 2021 r. Niemniej - co też wspomniałam - lektura na aktualności nie utraciła zupełnie.

 

Słuszna uwaga znajduje się na tylnej okładce, że dla wszystkich nauczających to lektura wprost obowiązkowa. Ileż zabawnych, choć jednocześnie absurdalnych opisów sytuacji w tej książce znajdziemy! Ileż odniesień do własnych doświadczeń - przyjemnych i wręcz przeciwnie! Nie raz miałam wrażenie (i założę się, że nie jestem jedyna), że czytam historie wyciagnięte wprost z mojej rzeczywistości, których sama doświadczyłam, bądź o których ledwie tylko usłyszałam. Ale do rzeczy.

Nie możemy tej pozycji zaliczyć do typowych powieści ze względu właśnie na jej nietypową konstrukcję. Wszelką akcję poznajemy wczytując się w pozornie luźny zbiór okólników dyrektorskich, przeplatanych dialogami, korespondencją służową bądź prywatną, ale także samych uczniowskich prac czy sugestii, wrzucanych do "skrzynki na sugestie" - pewnego rodzaju innowacji wprowadzonej przez bohaterkę, młodą i ambitną nauczycielkę Sylvię Barrett, czasem nieudolnie próbującą wdrożyć się w rytm szkolnej pracy, nierzadko pełnej sprzeczności i absurdów. 

Czytelnik nie raz nie dwa dostrzega pewnego rodzaju zderzanie się ze ścianą w postaci sztywnej i chaotycznej biurokracji, w jakiej przyjdzie się poruszać bohaterce, ze wzruszeniem śledzi każdy drobny sukces wychowawczy i wspólnie z Sylvią opłakuje jej porażki, tak dokładnie opisywane w listach do przyjaciółki. Autorka z niezwykłą lekkością oddaje codzienność nowojorskiej publicznej szkoły, w której komizm przeplata się na równi z problemami młodzieży, czy samej głónej bohaterki, a wszystko to w otoczce nietuzinkowego humoru.

Nie raz śmiałam się w głos, strona po stronie śledząc jakże znane mi niejednokrotnie sytuacje czy absurdy. Po lekturze i przemyśleniu wszystkiego, co wyczytałam na kartach powieści stwierdzam, że było to świetne przypomnienie sobie, jak ważny jest przede wszystkim dystans w tym zawodzie, ale i uświadomienie sobie, że każdy przechodzi przez to samo, mamy te same - prędzej czy później -problemy i że nie ma jednego panaceum, którym uleczymy wszystkie te dolegliwości systemu. Niemniej - jak cała lektura - tak samo aktualny pozostaje poniższy cytat, temat jednej z dyskusji skomplementowany uczniowskim jękiem zawodu, że tak ciekawa lekcja dobiegła końca: 

"człowiek sięgać ma dalej, niż ręką dosięgnąć zdoła"

bo czy i nam, każdemu z osobna, nie zdarza się czasem, że próbujemy przeć ku górze mając do dyspozycji jedynie schody kierujące w dół?

PS. Szperałam w poszukiwaniu filmu nakręconego na podstawie tej książki, ale bez wpisania oryginalnego tytułu ("Up the Down Staircase") wyskakuje jedynie "Schodami w górę, schodami w dół" autorstwa Michała Chromańskiego (na podstawie powieści również nakręcono film, polski) - stąd uprzedzam, to dwa zupełnie różne tytuły ;)